wybierz datę
Sierpień
Pt
01
So
02
Nd
03
Pn
04
Wt
05
Śr
06
Cz
07
Pt
08
So
09
Nd
10
Pn
11
Wt
12
Śr
13
Cz
14
Pt
15
So
16
Nd
17
Pn
18
Wt
19
Śr
20
Cz
21
Pt
22
So
23
Nd
24
Pn
25
Wt
26
Śr
27
Cz
28
Pt
29
So
30
Nd
31
zobacz wszystko

Repertuar:

Brak wydarzeń w wybranym dniu
niedziela, 10 sierpnia 2025
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
niedziela, 10 sierpnia 2025
godz. 10:00
JAK WYTRESOWAĆ SMOKA
Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków: Dziewięć światów" przenosi akcję do współczesności, a "Jeźdźcy smoków: Załoga ratunkowa" skierowany jest do najmłodszych odbiorców, dla których oryginalna animacja może być zbyt mroczna i poważna. Patrząc na popularność głównej serii i mnogość tytułów odpryskowych, można było się domyślić, że aktorska wersja pierwszego filmu serii to tylko kwestia czasu. Nowy "Jak wytresować smoka" właśnie wchodzi do kin, ale czy oferuje coś świeżego?
Czkawka (Mason Thames) jest synem walecznego wodza wikingów (Gerard Butler), jednak sam nie przepada za przemocą. Chuderlak i niezdara, w którym trudno dopatrzeć się odwagi i zaciekłości godnej następnego przywódcy, pewnego razu przypadkiem zestrzeliwuje z nieba legendarną Nocną Furię. Po odnalezieniu rannego smoka chłopiec nieoczekiwanie się z nim zaprzyjaźnia, a ten po bliższym poznaniu przypomina bardziej przerośniętego kociaka niż krwiożerczą bestię. Czkawka postanawia przekonać wikingów, że oba gatunki mogą żyć w zgodzie. Problemem jest fakt, że równocześnie musi brać udział w treningu na łowcę, a tytuł ten otrzymuje się po… zabiciu smoka na oczach całej wioski. 
Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Dean DeBlois nie wymyśla koła na nowo. Twórca podpisujący się pod wszystkimi trzema filmami animowanymi z uniwersum smoczych jeźdźców, wychodzi z założenia, że nie trzeba poprawiać tego, co wcześniej zadziałało. Przenosi więc sceny z pierwszej animacji na grunt filmu aktorskiego bez najmniejszej ingerencji w fabularny szkielet, a większość z nich odtwarza w stosunku 1:1, stosując identyczne ujęcia i ruchy kamery. Nie jestem pewien, czy to jeszcze fanservice (miłośnicy pierwowzoru poczują się tu jak w domu, bo również miejsca i stroje zostały pieczołowicie odtworzone) czy może już autoplagiat (nie obowiązuje tu żelazna zasada "możesz przepisać zadanie domowe, ale zmień trochę, żeby nauczycielka się nie kapnęła"). O ile za remaki disneyowskich hitów odpowiadali nowi reżyserzy, o tyle DeBlois kręci jeszcze raz ten sam film, który pokazał światu już piętnaście lat temu, będąc współreżyserem i współscenarzystą pierwszego "Jak wytresować smoka". 

Jednocześnie właśnie to kurczowe trzymanie się pierwowzoru uwypukla pewne problemy aktorskich adaptacji. Animacja z założenia operuje pewną umownością. Zarówno pod względem wyglądu bohaterów (często podkreślając ich fizyczny urok i pewne przerysowane cechy charakteru), jak i pewnych właściwości animowanych postaci (jak chociażby zwiększona odporność na obrażenia). Sprawia to, że ich perypetie śledzimy z przymrużeniem oka, co rzadko działa w przypadku żywych aktorów. Nieprzypadkowo w zamierzchłej historii kina tylko nieliczni (jak Chaplin, Keaton czy Lloyd) potrafili uczynić ze slapsticku sztukę i zmusić widza do zawieszenia niewiary w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Aktorska wersja "Jak wytresować smoka" ma więc ten problem, że próbuje oszukać odbiorcę na dwóch poziomach, zapraszając go do całkowicie wymyślonego świata, w którym jednak żyją prawdziwi ludzie. Ci, nieważne, jak dobrze byliby dobrani do swoich ról (Mason Thames wygląda kropka w kropkę jak Czkawka, Nick Frost potrafi uchwycić energię Pyskacza Gbura, a Gerard Butler wciela się w wodza Stoicka, któremu podkładał głos), nie są postaciami animowanymi – realizm odbiera im komiczną siłę i wynikający z projektów postaci urok. Przez to wiele scen, zwłaszcza tych opartych na fizycznym humorze (np. podczas treningów, w których udział biorą Czkawka, Astrid i Sączysmark), działa gorzej niż w animacji. 
0''
niedziela, 10 sierpnia 2025
godz. 12:00
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
niedziela, 10 sierpnia 2025
godz. 15:00
wtorek, 12 sierpnia 2025
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
wtorek, 12 sierpnia 2025
godz. 10:00
JAK WYTRESOWAĆ SMOKA
Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków: Dziewięć światów" przenosi akcję do współczesności, a "Jeźdźcy smoków: Załoga ratunkowa" skierowany jest do najmłodszych odbiorców, dla których oryginalna animacja może być zbyt mroczna i poważna. Patrząc na popularność głównej serii i mnogość tytułów odpryskowych, można było się domyślić, że aktorska wersja pierwszego filmu serii to tylko kwestia czasu. Nowy "Jak wytresować smoka" właśnie wchodzi do kin, ale czy oferuje coś świeżego?
Czkawka (Mason Thames) jest synem walecznego wodza wikingów (Gerard Butler), jednak sam nie przepada za przemocą. Chuderlak i niezdara, w którym trudno dopatrzeć się odwagi i zaciekłości godnej następnego przywódcy, pewnego razu przypadkiem zestrzeliwuje z nieba legendarną Nocną Furię. Po odnalezieniu rannego smoka chłopiec nieoczekiwanie się z nim zaprzyjaźnia, a ten po bliższym poznaniu przypomina bardziej przerośniętego kociaka niż krwiożerczą bestię. Czkawka postanawia przekonać wikingów, że oba gatunki mogą żyć w zgodzie. Problemem jest fakt, że równocześnie musi brać udział w treningu na łowcę, a tytuł ten otrzymuje się po… zabiciu smoka na oczach całej wioski. 
Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Dean DeBlois nie wymyśla koła na nowo. Twórca podpisujący się pod wszystkimi trzema filmami animowanymi z uniwersum smoczych jeźdźców, wychodzi z założenia, że nie trzeba poprawiać tego, co wcześniej zadziałało. Przenosi więc sceny z pierwszej animacji na grunt filmu aktorskiego bez najmniejszej ingerencji w fabularny szkielet, a większość z nich odtwarza w stosunku 1:1, stosując identyczne ujęcia i ruchy kamery. Nie jestem pewien, czy to jeszcze fanservice (miłośnicy pierwowzoru poczują się tu jak w domu, bo również miejsca i stroje zostały pieczołowicie odtworzone) czy może już autoplagiat (nie obowiązuje tu żelazna zasada "możesz przepisać zadanie domowe, ale zmień trochę, żeby nauczycielka się nie kapnęła"). O ile za remaki disneyowskich hitów odpowiadali nowi reżyserzy, o tyle DeBlois kręci jeszcze raz ten sam film, który pokazał światu już piętnaście lat temu, będąc współreżyserem i współscenarzystą pierwszego "Jak wytresować smoka". 

Jednocześnie właśnie to kurczowe trzymanie się pierwowzoru uwypukla pewne problemy aktorskich adaptacji. Animacja z założenia operuje pewną umownością. Zarówno pod względem wyglądu bohaterów (często podkreślając ich fizyczny urok i pewne przerysowane cechy charakteru), jak i pewnych właściwości animowanych postaci (jak chociażby zwiększona odporność na obrażenia). Sprawia to, że ich perypetie śledzimy z przymrużeniem oka, co rzadko działa w przypadku żywych aktorów. Nieprzypadkowo w zamierzchłej historii kina tylko nieliczni (jak Chaplin, Keaton czy Lloyd) potrafili uczynić ze slapsticku sztukę i zmusić widza do zawieszenia niewiary w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Aktorska wersja "Jak wytresować smoka" ma więc ten problem, że próbuje oszukać odbiorcę na dwóch poziomach, zapraszając go do całkowicie wymyślonego świata, w którym jednak żyją prawdziwi ludzie. Ci, nieważne, jak dobrze byliby dobrani do swoich ról (Mason Thames wygląda kropka w kropkę jak Czkawka, Nick Frost potrafi uchwycić energię Pyskacza Gbura, a Gerard Butler wciela się w wodza Stoicka, któremu podkładał głos), nie są postaciami animowanymi – realizm odbiera im komiczną siłę i wynikający z projektów postaci urok. Przez to wiele scen, zwłaszcza tych opartych na fizycznym humorze (np. podczas treningów, w których udział biorą Czkawka, Astrid i Sączysmark), działa gorzej niż w animacji. 
0''
wtorek, 12 sierpnia 2025
godz. 12:00
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
wtorek, 12 sierpnia 2025
godz. 15:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
wtorek, 12 sierpnia 2025
godz. 17:00
SUPERMAN
"Uwierzysz, że człowiek może latać", głosił slogan "Supermana" z 1978 roku z Christopherem Reeve’em w tytułowej roli. I trafiał w sedno – podwójnie. Superman pokonuje przecież grawitację dosłownie (jako fruwający kosmita) i metaforycznie (jako pozytywny symbol tego, co może osiągnąć człowiek). Niestety, z biegiem lat coraz gorzej z tym optymizmem. Tu cyniczna powaga, tam protekcjonalna ironia – w efekcie Supermana najłatwiej dziś zdekonstruować albo wyśmiać, ewentualnie wypiąć klatę i iść w zaparte. Żyjemy bowiem w świecie, w którym łatwiej nam tolerować zblazowaną wariację w typie Homelandera niż beztroski oryginał. I nie powiem, wygląda to na robotę dla super… reżysera: dowieść, że na ekranie wciąż jest dziś miejsce dla faceta w czerwonej pelerynie. Bez żadnego "ale". 

James Gunn zaczyna od zwrotu o 180 stopni, odbijając w przeciwnym kierunku niż poprzedni architekt kinowego uniwersum DC, Zack Snyder. Zabawne, że dwaj faceci, którzy w 2004 roku nakręcili razem remake "Świtu żywych trupów", 20 lat później mogą się pochwalić własnymi filmami o Supermanie. Tym zabawniejsze, że ich wizje tak bardzo się różnią. Snyder chciał wynieść Człowieka ze Stali na piedestał, Gunn chce go nam przybliżyć. Co więcej, każdy z nich wybrał okrężną drogę do celu. Snyder leciał ku nadczłowiekowi przez obwodnicę "realizmu" i zaciśniętych zębów. Gunn tymczasem wraca do człowieka, ścieżką umowności i luzu. Oraz komedii. Wiele mówi już to, który z reżyserów zdecydował się zostawić Supermanowi słynne majtki na wierzchu. 
Majtki na wierzchu to jednak tylko wierzchołek góry lodowej nowego "Supermana". Jest tu uroczy jaszczur, który przez noc rośnie do rozmiarów Godzilli i rusza zadeptać Metropolis. Jest portal do kieszonkowego wymiaru. Jest wyrastająca spod ziemi lodowa cytadela, jest robot upierający się, że nie ma uczuć i jest gość zmieniający się w minerały. Jest nawet pies w pelerynie! Gunn i jego operator Henry Braham filmują to wszystko w intensywnych kolorach, z cyfrową hiperklarownością, ale też z niepodrabialnie kinową patynką. Raz za razem wybierają ekstremalnie szeroki kąt widzenia, dzięki czemu sceny akcji nabierają namacalnego, niemal fizycznego charakteru, pozostając zarazem komiksowo "większe niż życie". Efektem jest bezpretensjonalny kalejdoskop, niepodobny ani do mrocznego patosu DC i Snydera, ani do bladego "kina środka" Marvela. Ot, filmowy komiks z charakterem, z własną wizualną tożsamością – i z sercem na dłoni.
 
Właśnie o tym ostatnim jest dla Gunna postać Supermana. Clark Kent w wersji Davida Corensweta to nie hamletyzujący smutas, jakiego musiał grać większość czasu Henry Cavill, tylko prosty chłopak, który po prostu chce dobrze. Taki, który ugotuje swojej dziewczynie kolację, przyzna się, że słucha obciachowego zespołu, i bez żenady ogłosi, że prawdziwa supermoc to bycie miłym. Kiedy potrzeba wzywa, bez zastanowienia zakłada pelerynę i rusza na odsiecz, nieważne: psu, dziewczynce czy nacji zagrożonej przez inwazję obcych wojsk. W ten sposób zawiązuje się naczelny konflikt filmu: Superman interweniuje w politycznie wrażliwej sytuacji i, ku własnemu zdziwieniu, trafia pod ostrzał opinii publicznej. Tymczasem zazdrosny o uwagę multimiliarder Lex Luthor (Nicholas Hoult) postanawia wykorzystać sytuację do pozbycia się rywala.

Komiksowa zabawa Gunna odkrywa tym samym swoją drugą, poważną twarz. I słusznie: opowieść o człowieku-idei nie może nie być opowieścią o wartościach. Szukając Supermanowi miejsca we współczesności, Gunn po prostu go z tą współczesnością konfrontuje. Uniwersum DC okazuje się więc naszym światem w krzywym zwierciadle: imigrant z planety Krypton musi walczyć z rasowymi stereotypami, technokraci spiskują z dyktatorami poprzez międzywymiarowe portale, a na farmie trolli pracują stada małp. Więcej tu jednak podobieństw niż różnic. Jest nawet wojna rozpętana pod pretekstem "pokojowej interwencji", która przypomina, że Superman przydałby się i nam. 
Oczywiście, marzenie o tym, że przyleci superfacet i rozkwasi nos Złu jest marzeniem z gruntu konserwatywnym i niebezpiecznym: oddanie się w ręce jakiegoś Übermenscha byłoby raczej gaszeniem pożaru benzyną. Na szczęście Gunn ładnie niuansuje swój pomnik Supermana, przypominając, że jest on nie tylko herosem, ale też reporterem. Pięści, mięśnie i laserowy wzrok mają swoje plusy, ale triumf dobra w "Supermanie" zapewniają ostatecznie ludzkie serducho i dziennikarska rzetelność. Czyli rzeczy, które nie mieszczą się w głowie "tech brosa" Lexa Luthora. Gunn sprytnie piecze tu dwie pieczenie na jednym ogniu. Raz: wymyka się z pułapki superbohatera-jako-faszysty i dwa: nie zaniedbuje drugiego planu. Przecież nawet Jimmy Olsen (Skyler Gisondo) ma tu coś do roboty, a Lois Lane (Rachel Brosnahan) wreszcie nie jest kwiatkiem do kożucha ani panną w opałach.
 
Takie "demokratyczne" podejście zaprasza jednak inny zarzut – ten, który słyszę pod adresem filmu, odkąd tylko ujawniono, ile postaci zmieścił w scenariuszu Gunn. Nie do końca rozumiem: nikt jakoś nie ma problemu z tłoczną obsadą "Ojca chrzestnego" czy innej "Gorączki", ale na widok kilkorga superbohaterów zaraz wszyscy krzyczą o przesycie. Faktycznie w "Supermanie" jest dość gęsto: pojawia się Green Lantern (Nathan Fillion), Hawkgirl (Isabela Merced) i Mister Terrific (Edi Gathegi), jest cała redakcja gazety "Daily Planet", a do tego co najmniej czworo czarnych charakterów.  Film ma też szarpaną, epizodyczną strukturę i na dzień dobry częstuje nas solidną porcją ekspozycji. Ten "Superman" leci do celu raczej zygzakiem niż w linii prostej. 

Ale zalety takiego podejścia przeważają nad wadami. Po pierwsze: mamy tu nietypowy przykład filmu superbohaterskiego, który w trakcie łapie drugi oddech. Im dalej w seans, tym lepiej się to ogląda, a finał nie jest rutynowym odliczaniem do napisów, tylko pięknie trzyma nas w fotelach do samego końca. Po drugie: dostajemy od razu gęste, tętniące życiem nowe uniwersum DC. Nie trzeba pięciu filmów, by skomponować skład jakichś Avengers. Piaskownica już stoi, gotowa do dalszej zabawy. No i po trzecie: bogaty kontekst służy do tego, by wyraźniej obrysować postać samego Supermana. Na tle innych bohaterów widać lepiej, dlaczego to on jest naprawdę super. 
Gunn zresztą sprawnie lawiruje między Scyllą a Charybdą opinii o samym byciu "super". Jeden sceptyk powie, że Superman jest nudny, bo niepokonany. Drugi obrazi się na każdy widok Supermana w tarapatach – no bo jak to, przecież miał być niepokonany. Gunn pokazuje jednak, że do zagięcia Człowieka ze Stali wystarczy byle pistolet przystawiony do odpowiedniej głowy. Stawki więc w filmie nie brakuje. A że nasz bohater raz za razem dostaje w kość? Ważne chyba, że wstaje i walczy dalej. Tym bardziej, że mało który konflikt udaje się tu rozwiązać strategią "uderz mocniej" – nie żeby brakowało w filmie spektakularnych bójek.  
 
Najbardziej spektakularne bójki przyjmują jednak w "Supermanie" kształt zwykłych rozmów. Bo jest jeszcze czwarty argument na obronę przed zarzutem obsadowego "tłoku": taki, że koniec końców liczą się tu przecież (tylko i aż) trzy postacie. Gunn nakręcił po prostu film o Clarku Kencie rozpiętym między dwójką osób. Tak się składa, że o takich samych inicjałach: z lewej ukochana Lois Lane, z prawej arcywróg Lex Luthor. I już castingowo jest to żyleta: Brosnahan urodziła się, żeby zagrać zadziorną Lois (serial "Wspaniała pani Maisel" to jej pięciosezonowe CV), a Hoult i Corenswet ładnie wymieniają się byciem zbyt spokojnym i zbyt rozedrganym. Kiedy ze sobą rozmawiają, kiedy się ze sobą kłócą albo godzą, kiedy się nawzajem słuchają albo nie słuchają – tu znajdziemy prawdziwe efekty specjalne filmu: emocje. Gunn testował to już w "Strażnikach Galaktyki" i wie, że fabuła jest zwykle warta tylko tyle, ile warte są postacie. W sumie podobnie jest z samym Supermanem. Fajnie, że super, ale ostatecznie liczy się man
129''
wtorek, 12 sierpnia 2025
godz. 19:00
środa, 13 sierpnia 2025
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
środa, 13 sierpnia 2025
godz. 10:00
JAK WYTRESOWAĆ SMOKA
Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków: Dziewięć światów" przenosi akcję do współczesności, a "Jeźdźcy smoków: Załoga ratunkowa" skierowany jest do najmłodszych odbiorców, dla których oryginalna animacja może być zbyt mroczna i poważna. Patrząc na popularność głównej serii i mnogość tytułów odpryskowych, można było się domyślić, że aktorska wersja pierwszego filmu serii to tylko kwestia czasu. Nowy "Jak wytresować smoka" właśnie wchodzi do kin, ale czy oferuje coś świeżego?
Czkawka (Mason Thames) jest synem walecznego wodza wikingów (Gerard Butler), jednak sam nie przepada za przemocą. Chuderlak i niezdara, w którym trudno dopatrzeć się odwagi i zaciekłości godnej następnego przywódcy, pewnego razu przypadkiem zestrzeliwuje z nieba legendarną Nocną Furię. Po odnalezieniu rannego smoka chłopiec nieoczekiwanie się z nim zaprzyjaźnia, a ten po bliższym poznaniu przypomina bardziej przerośniętego kociaka niż krwiożerczą bestię. Czkawka postanawia przekonać wikingów, że oba gatunki mogą żyć w zgodzie. Problemem jest fakt, że równocześnie musi brać udział w treningu na łowcę, a tytuł ten otrzymuje się po… zabiciu smoka na oczach całej wioski. 
Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Dean DeBlois nie wymyśla koła na nowo. Twórca podpisujący się pod wszystkimi trzema filmami animowanymi z uniwersum smoczych jeźdźców, wychodzi z założenia, że nie trzeba poprawiać tego, co wcześniej zadziałało. Przenosi więc sceny z pierwszej animacji na grunt filmu aktorskiego bez najmniejszej ingerencji w fabularny szkielet, a większość z nich odtwarza w stosunku 1:1, stosując identyczne ujęcia i ruchy kamery. Nie jestem pewien, czy to jeszcze fanservice (miłośnicy pierwowzoru poczują się tu jak w domu, bo również miejsca i stroje zostały pieczołowicie odtworzone) czy może już autoplagiat (nie obowiązuje tu żelazna zasada "możesz przepisać zadanie domowe, ale zmień trochę, żeby nauczycielka się nie kapnęła"). O ile za remaki disneyowskich hitów odpowiadali nowi reżyserzy, o tyle DeBlois kręci jeszcze raz ten sam film, który pokazał światu już piętnaście lat temu, będąc współreżyserem i współscenarzystą pierwszego "Jak wytresować smoka". 

Jednocześnie właśnie to kurczowe trzymanie się pierwowzoru uwypukla pewne problemy aktorskich adaptacji. Animacja z założenia operuje pewną umownością. Zarówno pod względem wyglądu bohaterów (często podkreślając ich fizyczny urok i pewne przerysowane cechy charakteru), jak i pewnych właściwości animowanych postaci (jak chociażby zwiększona odporność na obrażenia). Sprawia to, że ich perypetie śledzimy z przymrużeniem oka, co rzadko działa w przypadku żywych aktorów. Nieprzypadkowo w zamierzchłej historii kina tylko nieliczni (jak Chaplin, Keaton czy Lloyd) potrafili uczynić ze slapsticku sztukę i zmusić widza do zawieszenia niewiary w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Aktorska wersja "Jak wytresować smoka" ma więc ten problem, że próbuje oszukać odbiorcę na dwóch poziomach, zapraszając go do całkowicie wymyślonego świata, w którym jednak żyją prawdziwi ludzie. Ci, nieważne, jak dobrze byliby dobrani do swoich ról (Mason Thames wygląda kropka w kropkę jak Czkawka, Nick Frost potrafi uchwycić energię Pyskacza Gbura, a Gerard Butler wciela się w wodza Stoicka, któremu podkładał głos), nie są postaciami animowanymi – realizm odbiera im komiczną siłę i wynikający z projektów postaci urok. Przez to wiele scen, zwłaszcza tych opartych na fizycznym humorze (np. podczas treningów, w których udział biorą Czkawka, Astrid i Sączysmark), działa gorzej niż w animacji. 
0''
środa, 13 sierpnia 2025
godz. 12:00
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
środa, 13 sierpnia 2025
godz. 15:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
środa, 13 sierpnia 2025
godz. 17:00
SUPERMAN
"Uwierzysz, że człowiek może latać", głosił slogan "Supermana" z 1978 roku z Christopherem Reeve’em w tytułowej roli. I trafiał w sedno – podwójnie. Superman pokonuje przecież grawitację dosłownie (jako fruwający kosmita) i metaforycznie (jako pozytywny symbol tego, co może osiągnąć człowiek). Niestety, z biegiem lat coraz gorzej z tym optymizmem. Tu cyniczna powaga, tam protekcjonalna ironia – w efekcie Supermana najłatwiej dziś zdekonstruować albo wyśmiać, ewentualnie wypiąć klatę i iść w zaparte. Żyjemy bowiem w świecie, w którym łatwiej nam tolerować zblazowaną wariację w typie Homelandera niż beztroski oryginał. I nie powiem, wygląda to na robotę dla super… reżysera: dowieść, że na ekranie wciąż jest dziś miejsce dla faceta w czerwonej pelerynie. Bez żadnego "ale". 

James Gunn zaczyna od zwrotu o 180 stopni, odbijając w przeciwnym kierunku niż poprzedni architekt kinowego uniwersum DC, Zack Snyder. Zabawne, że dwaj faceci, którzy w 2004 roku nakręcili razem remake "Świtu żywych trupów", 20 lat później mogą się pochwalić własnymi filmami o Supermanie. Tym zabawniejsze, że ich wizje tak bardzo się różnią. Snyder chciał wynieść Człowieka ze Stali na piedestał, Gunn chce go nam przybliżyć. Co więcej, każdy z nich wybrał okrężną drogę do celu. Snyder leciał ku nadczłowiekowi przez obwodnicę "realizmu" i zaciśniętych zębów. Gunn tymczasem wraca do człowieka, ścieżką umowności i luzu. Oraz komedii. Wiele mówi już to, który z reżyserów zdecydował się zostawić Supermanowi słynne majtki na wierzchu. 
Majtki na wierzchu to jednak tylko wierzchołek góry lodowej nowego "Supermana". Jest tu uroczy jaszczur, który przez noc rośnie do rozmiarów Godzilli i rusza zadeptać Metropolis. Jest portal do kieszonkowego wymiaru. Jest wyrastająca spod ziemi lodowa cytadela, jest robot upierający się, że nie ma uczuć i jest gość zmieniający się w minerały. Jest nawet pies w pelerynie! Gunn i jego operator Henry Braham filmują to wszystko w intensywnych kolorach, z cyfrową hiperklarownością, ale też z niepodrabialnie kinową patynką. Raz za razem wybierają ekstremalnie szeroki kąt widzenia, dzięki czemu sceny akcji nabierają namacalnego, niemal fizycznego charakteru, pozostając zarazem komiksowo "większe niż życie". Efektem jest bezpretensjonalny kalejdoskop, niepodobny ani do mrocznego patosu DC i Snydera, ani do bladego "kina środka" Marvela. Ot, filmowy komiks z charakterem, z własną wizualną tożsamością – i z sercem na dłoni.
 
Właśnie o tym ostatnim jest dla Gunna postać Supermana. Clark Kent w wersji Davida Corensweta to nie hamletyzujący smutas, jakiego musiał grać większość czasu Henry Cavill, tylko prosty chłopak, który po prostu chce dobrze. Taki, który ugotuje swojej dziewczynie kolację, przyzna się, że słucha obciachowego zespołu, i bez żenady ogłosi, że prawdziwa supermoc to bycie miłym. Kiedy potrzeba wzywa, bez zastanowienia zakłada pelerynę i rusza na odsiecz, nieważne: psu, dziewczynce czy nacji zagrożonej przez inwazję obcych wojsk. W ten sposób zawiązuje się naczelny konflikt filmu: Superman interweniuje w politycznie wrażliwej sytuacji i, ku własnemu zdziwieniu, trafia pod ostrzał opinii publicznej. Tymczasem zazdrosny o uwagę multimiliarder Lex Luthor (Nicholas Hoult) postanawia wykorzystać sytuację do pozbycia się rywala.

Komiksowa zabawa Gunna odkrywa tym samym swoją drugą, poważną twarz. I słusznie: opowieść o człowieku-idei nie może nie być opowieścią o wartościach. Szukając Supermanowi miejsca we współczesności, Gunn po prostu go z tą współczesnością konfrontuje. Uniwersum DC okazuje się więc naszym światem w krzywym zwierciadle: imigrant z planety Krypton musi walczyć z rasowymi stereotypami, technokraci spiskują z dyktatorami poprzez międzywymiarowe portale, a na farmie trolli pracują stada małp. Więcej tu jednak podobieństw niż różnic. Jest nawet wojna rozpętana pod pretekstem "pokojowej interwencji", która przypomina, że Superman przydałby się i nam. 
Oczywiście, marzenie o tym, że przyleci superfacet i rozkwasi nos Złu jest marzeniem z gruntu konserwatywnym i niebezpiecznym: oddanie się w ręce jakiegoś Übermenscha byłoby raczej gaszeniem pożaru benzyną. Na szczęście Gunn ładnie niuansuje swój pomnik Supermana, przypominając, że jest on nie tylko herosem, ale też reporterem. Pięści, mięśnie i laserowy wzrok mają swoje plusy, ale triumf dobra w "Supermanie" zapewniają ostatecznie ludzkie serducho i dziennikarska rzetelność. Czyli rzeczy, które nie mieszczą się w głowie "tech brosa" Lexa Luthora. Gunn sprytnie piecze tu dwie pieczenie na jednym ogniu. Raz: wymyka się z pułapki superbohatera-jako-faszysty i dwa: nie zaniedbuje drugiego planu. Przecież nawet Jimmy Olsen (Skyler Gisondo) ma tu coś do roboty, a Lois Lane (Rachel Brosnahan) wreszcie nie jest kwiatkiem do kożucha ani panną w opałach.
 
Takie "demokratyczne" podejście zaprasza jednak inny zarzut – ten, który słyszę pod adresem filmu, odkąd tylko ujawniono, ile postaci zmieścił w scenariuszu Gunn. Nie do końca rozumiem: nikt jakoś nie ma problemu z tłoczną obsadą "Ojca chrzestnego" czy innej "Gorączki", ale na widok kilkorga superbohaterów zaraz wszyscy krzyczą o przesycie. Faktycznie w "Supermanie" jest dość gęsto: pojawia się Green Lantern (Nathan Fillion), Hawkgirl (Isabela Merced) i Mister Terrific (Edi Gathegi), jest cała redakcja gazety "Daily Planet", a do tego co najmniej czworo czarnych charakterów.  Film ma też szarpaną, epizodyczną strukturę i na dzień dobry częstuje nas solidną porcją ekspozycji. Ten "Superman" leci do celu raczej zygzakiem niż w linii prostej. 

Ale zalety takiego podejścia przeważają nad wadami. Po pierwsze: mamy tu nietypowy przykład filmu superbohaterskiego, który w trakcie łapie drugi oddech. Im dalej w seans, tym lepiej się to ogląda, a finał nie jest rutynowym odliczaniem do napisów, tylko pięknie trzyma nas w fotelach do samego końca. Po drugie: dostajemy od razu gęste, tętniące życiem nowe uniwersum DC. Nie trzeba pięciu filmów, by skomponować skład jakichś Avengers. Piaskownica już stoi, gotowa do dalszej zabawy. No i po trzecie: bogaty kontekst służy do tego, by wyraźniej obrysować postać samego Supermana. Na tle innych bohaterów widać lepiej, dlaczego to on jest naprawdę super. 
Gunn zresztą sprawnie lawiruje między Scyllą a Charybdą opinii o samym byciu "super". Jeden sceptyk powie, że Superman jest nudny, bo niepokonany. Drugi obrazi się na każdy widok Supermana w tarapatach – no bo jak to, przecież miał być niepokonany. Gunn pokazuje jednak, że do zagięcia Człowieka ze Stali wystarczy byle pistolet przystawiony do odpowiedniej głowy. Stawki więc w filmie nie brakuje. A że nasz bohater raz za razem dostaje w kość? Ważne chyba, że wstaje i walczy dalej. Tym bardziej, że mało który konflikt udaje się tu rozwiązać strategią "uderz mocniej" – nie żeby brakowało w filmie spektakularnych bójek.  
 
Najbardziej spektakularne bójki przyjmują jednak w "Supermanie" kształt zwykłych rozmów. Bo jest jeszcze czwarty argument na obronę przed zarzutem obsadowego "tłoku": taki, że koniec końców liczą się tu przecież (tylko i aż) trzy postacie. Gunn nakręcił po prostu film o Clarku Kencie rozpiętym między dwójką osób. Tak się składa, że o takich samych inicjałach: z lewej ukochana Lois Lane, z prawej arcywróg Lex Luthor. I już castingowo jest to żyleta: Brosnahan urodziła się, żeby zagrać zadziorną Lois (serial "Wspaniała pani Maisel" to jej pięciosezonowe CV), a Hoult i Corenswet ładnie wymieniają się byciem zbyt spokojnym i zbyt rozedrganym. Kiedy ze sobą rozmawiają, kiedy się ze sobą kłócą albo godzą, kiedy się nawzajem słuchają albo nie słuchają – tu znajdziemy prawdziwe efekty specjalne filmu: emocje. Gunn testował to już w "Strażnikach Galaktyki" i wie, że fabuła jest zwykle warta tylko tyle, ile warte są postacie. W sumie podobnie jest z samym Supermanem. Fajnie, że super, ale ostatecznie liczy się man
129''
środa, 13 sierpnia 2025
godz. 19:00
czwartek, 14 sierpnia 2025
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
czwartek, 14 sierpnia 2025
godz. 10:00
JAK WYTRESOWAĆ SMOKA
Seria "Jak wytresować smoka" liczy obecnie trzy pełnometrażowe animacje, sześć krótkometrażowych oraz trzy animowane seriale, a dochodzą do tego jeszcze odcinki specjalne. Świat, gdzie żyją smoki i wikingowie, został luźno oparty na serii książek, których autorką jest Cressida Cowell, jednak łatwo odnieść wrażenie, że obecnie żyje własnym życiem. Najnowszy serial animowany, "Jeźdźcy smoków: Dziewięć światów" przenosi akcję do współczesności, a "Jeźdźcy smoków: Załoga ratunkowa" skierowany jest do najmłodszych odbiorców, dla których oryginalna animacja może być zbyt mroczna i poważna. Patrząc na popularność głównej serii i mnogość tytułów odpryskowych, można było się domyślić, że aktorska wersja pierwszego filmu serii to tylko kwestia czasu. Nowy "Jak wytresować smoka" właśnie wchodzi do kin, ale czy oferuje coś świeżego?
Czkawka (Mason Thames) jest synem walecznego wodza wikingów (Gerard Butler), jednak sam nie przepada za przemocą. Chuderlak i niezdara, w którym trudno dopatrzeć się odwagi i zaciekłości godnej następnego przywódcy, pewnego razu przypadkiem zestrzeliwuje z nieba legendarną Nocną Furię. Po odnalezieniu rannego smoka chłopiec nieoczekiwanie się z nim zaprzyjaźnia, a ten po bliższym poznaniu przypomina bardziej przerośniętego kociaka niż krwiożerczą bestię. Czkawka postanawia przekonać wikingów, że oba gatunki mogą żyć w zgodzie. Problemem jest fakt, że równocześnie musi brać udział w treningu na łowcę, a tytuł ten otrzymuje się po… zabiciu smoka na oczach całej wioski. 
Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Dean DeBlois nie wymyśla koła na nowo. Twórca podpisujący się pod wszystkimi trzema filmami animowanymi z uniwersum smoczych jeźdźców, wychodzi z założenia, że nie trzeba poprawiać tego, co wcześniej zadziałało. Przenosi więc sceny z pierwszej animacji na grunt filmu aktorskiego bez najmniejszej ingerencji w fabularny szkielet, a większość z nich odtwarza w stosunku 1:1, stosując identyczne ujęcia i ruchy kamery. Nie jestem pewien, czy to jeszcze fanservice (miłośnicy pierwowzoru poczują się tu jak w domu, bo również miejsca i stroje zostały pieczołowicie odtworzone) czy może już autoplagiat (nie obowiązuje tu żelazna zasada "możesz przepisać zadanie domowe, ale zmień trochę, żeby nauczycielka się nie kapnęła"). O ile za remaki disneyowskich hitów odpowiadali nowi reżyserzy, o tyle DeBlois kręci jeszcze raz ten sam film, który pokazał światu już piętnaście lat temu, będąc współreżyserem i współscenarzystą pierwszego "Jak wytresować smoka". 

Jednocześnie właśnie to kurczowe trzymanie się pierwowzoru uwypukla pewne problemy aktorskich adaptacji. Animacja z założenia operuje pewną umownością. Zarówno pod względem wyglądu bohaterów (często podkreślając ich fizyczny urok i pewne przerysowane cechy charakteru), jak i pewnych właściwości animowanych postaci (jak chociażby zwiększona odporność na obrażenia). Sprawia to, że ich perypetie śledzimy z przymrużeniem oka, co rzadko działa w przypadku żywych aktorów. Nieprzypadkowo w zamierzchłej historii kina tylko nieliczni (jak Chaplin, Keaton czy Lloyd) potrafili uczynić ze slapsticku sztukę i zmusić widza do zawieszenia niewiary w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Aktorska wersja "Jak wytresować smoka" ma więc ten problem, że próbuje oszukać odbiorcę na dwóch poziomach, zapraszając go do całkowicie wymyślonego świata, w którym jednak żyją prawdziwi ludzie. Ci, nieważne, jak dobrze byliby dobrani do swoich ról (Mason Thames wygląda kropka w kropkę jak Czkawka, Nick Frost potrafi uchwycić energię Pyskacza Gbura, a Gerard Butler wciela się w wodza Stoicka, któremu podkładał głos), nie są postaciami animowanymi – realizm odbiera im komiczną siłę i wynikający z projektów postaci urok. Przez to wiele scen, zwłaszcza tych opartych na fizycznym humorze (np. podczas treningów, w których udział biorą Czkawka, Astrid i Sączysmark), działa gorzej niż w animacji. 
0''
czwartek, 14 sierpnia 2025
godz. 12:00
HEIDI RATUJE RYSIA

Opis filmu Heidi ratuje rysia

Wysoko w górach, wraz ze swoim dziadkiem mieszka Heidi. Dziewczynka kocha wszystkie zwierzęta, więc gdy pewnego dnia wraz ze swoim przyjacielem Peterem odnajdują uwięzionego między skałami małego rysia, postanawiają mu pomóc. Zwierzątko wymaga leczenia oraz potrzebuje wrócić do swojej dzikiej rodziny daleko w górach. Bez wiedzy dziadka, Heidi, Peter i niezastąpiony pies rasy bernardyn biorą na siebie misję uratowania małego przyjaciela. Sprawy się jednak komplikują, gdy pewien chciwy biznesmen postanawia wybudować w górach tartak i zastawia pułapki na dzikie zwierzęta. Teraz Heidi i Peter muszą chronić nie tylko rysia i jego rodzinę, ale także swoją wioskę i ukochaną przez nich naturę.

79''
czwartek, 14 sierpnia 2025
godz. 15:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
czwartek, 14 sierpnia 2025
godz. 17:00
SUPERMAN
"Uwierzysz, że człowiek może latać", głosił slogan "Supermana" z 1978 roku z Christopherem Reeve’em w tytułowej roli. I trafiał w sedno – podwójnie. Superman pokonuje przecież grawitację dosłownie (jako fruwający kosmita) i metaforycznie (jako pozytywny symbol tego, co może osiągnąć człowiek). Niestety, z biegiem lat coraz gorzej z tym optymizmem. Tu cyniczna powaga, tam protekcjonalna ironia – w efekcie Supermana najłatwiej dziś zdekonstruować albo wyśmiać, ewentualnie wypiąć klatę i iść w zaparte. Żyjemy bowiem w świecie, w którym łatwiej nam tolerować zblazowaną wariację w typie Homelandera niż beztroski oryginał. I nie powiem, wygląda to na robotę dla super… reżysera: dowieść, że na ekranie wciąż jest dziś miejsce dla faceta w czerwonej pelerynie. Bez żadnego "ale". 

James Gunn zaczyna od zwrotu o 180 stopni, odbijając w przeciwnym kierunku niż poprzedni architekt kinowego uniwersum DC, Zack Snyder. Zabawne, że dwaj faceci, którzy w 2004 roku nakręcili razem remake "Świtu żywych trupów", 20 lat później mogą się pochwalić własnymi filmami o Supermanie. Tym zabawniejsze, że ich wizje tak bardzo się różnią. Snyder chciał wynieść Człowieka ze Stali na piedestał, Gunn chce go nam przybliżyć. Co więcej, każdy z nich wybrał okrężną drogę do celu. Snyder leciał ku nadczłowiekowi przez obwodnicę "realizmu" i zaciśniętych zębów. Gunn tymczasem wraca do człowieka, ścieżką umowności i luzu. Oraz komedii. Wiele mówi już to, który z reżyserów zdecydował się zostawić Supermanowi słynne majtki na wierzchu. 
Majtki na wierzchu to jednak tylko wierzchołek góry lodowej nowego "Supermana". Jest tu uroczy jaszczur, który przez noc rośnie do rozmiarów Godzilli i rusza zadeptać Metropolis. Jest portal do kieszonkowego wymiaru. Jest wyrastająca spod ziemi lodowa cytadela, jest robot upierający się, że nie ma uczuć i jest gość zmieniający się w minerały. Jest nawet pies w pelerynie! Gunn i jego operator Henry Braham filmują to wszystko w intensywnych kolorach, z cyfrową hiperklarownością, ale też z niepodrabialnie kinową patynką. Raz za razem wybierają ekstremalnie szeroki kąt widzenia, dzięki czemu sceny akcji nabierają namacalnego, niemal fizycznego charakteru, pozostając zarazem komiksowo "większe niż życie". Efektem jest bezpretensjonalny kalejdoskop, niepodobny ani do mrocznego patosu DC i Snydera, ani do bladego "kina środka" Marvela. Ot, filmowy komiks z charakterem, z własną wizualną tożsamością – i z sercem na dłoni.
 
Właśnie o tym ostatnim jest dla Gunna postać Supermana. Clark Kent w wersji Davida Corensweta to nie hamletyzujący smutas, jakiego musiał grać większość czasu Henry Cavill, tylko prosty chłopak, który po prostu chce dobrze. Taki, który ugotuje swojej dziewczynie kolację, przyzna się, że słucha obciachowego zespołu, i bez żenady ogłosi, że prawdziwa supermoc to bycie miłym. Kiedy potrzeba wzywa, bez zastanowienia zakłada pelerynę i rusza na odsiecz, nieważne: psu, dziewczynce czy nacji zagrożonej przez inwazję obcych wojsk. W ten sposób zawiązuje się naczelny konflikt filmu: Superman interweniuje w politycznie wrażliwej sytuacji i, ku własnemu zdziwieniu, trafia pod ostrzał opinii publicznej. Tymczasem zazdrosny o uwagę multimiliarder Lex Luthor (Nicholas Hoult) postanawia wykorzystać sytuację do pozbycia się rywala.

Komiksowa zabawa Gunna odkrywa tym samym swoją drugą, poważną twarz. I słusznie: opowieść o człowieku-idei nie może nie być opowieścią o wartościach. Szukając Supermanowi miejsca we współczesności, Gunn po prostu go z tą współczesnością konfrontuje. Uniwersum DC okazuje się więc naszym światem w krzywym zwierciadle: imigrant z planety Krypton musi walczyć z rasowymi stereotypami, technokraci spiskują z dyktatorami poprzez międzywymiarowe portale, a na farmie trolli pracują stada małp. Więcej tu jednak podobieństw niż różnic. Jest nawet wojna rozpętana pod pretekstem "pokojowej interwencji", która przypomina, że Superman przydałby się i nam. 
Oczywiście, marzenie o tym, że przyleci superfacet i rozkwasi nos Złu jest marzeniem z gruntu konserwatywnym i niebezpiecznym: oddanie się w ręce jakiegoś Übermenscha byłoby raczej gaszeniem pożaru benzyną. Na szczęście Gunn ładnie niuansuje swój pomnik Supermana, przypominając, że jest on nie tylko herosem, ale też reporterem. Pięści, mięśnie i laserowy wzrok mają swoje plusy, ale triumf dobra w "Supermanie" zapewniają ostatecznie ludzkie serducho i dziennikarska rzetelność. Czyli rzeczy, które nie mieszczą się w głowie "tech brosa" Lexa Luthora. Gunn sprytnie piecze tu dwie pieczenie na jednym ogniu. Raz: wymyka się z pułapki superbohatera-jako-faszysty i dwa: nie zaniedbuje drugiego planu. Przecież nawet Jimmy Olsen (Skyler Gisondo) ma tu coś do roboty, a Lois Lane (Rachel Brosnahan) wreszcie nie jest kwiatkiem do kożucha ani panną w opałach.
 
Takie "demokratyczne" podejście zaprasza jednak inny zarzut – ten, który słyszę pod adresem filmu, odkąd tylko ujawniono, ile postaci zmieścił w scenariuszu Gunn. Nie do końca rozumiem: nikt jakoś nie ma problemu z tłoczną obsadą "Ojca chrzestnego" czy innej "Gorączki", ale na widok kilkorga superbohaterów zaraz wszyscy krzyczą o przesycie. Faktycznie w "Supermanie" jest dość gęsto: pojawia się Green Lantern (Nathan Fillion), Hawkgirl (Isabela Merced) i Mister Terrific (Edi Gathegi), jest cała redakcja gazety "Daily Planet", a do tego co najmniej czworo czarnych charakterów.  Film ma też szarpaną, epizodyczną strukturę i na dzień dobry częstuje nas solidną porcją ekspozycji. Ten "Superman" leci do celu raczej zygzakiem niż w linii prostej. 

Ale zalety takiego podejścia przeważają nad wadami. Po pierwsze: mamy tu nietypowy przykład filmu superbohaterskiego, który w trakcie łapie drugi oddech. Im dalej w seans, tym lepiej się to ogląda, a finał nie jest rutynowym odliczaniem do napisów, tylko pięknie trzyma nas w fotelach do samego końca. Po drugie: dostajemy od razu gęste, tętniące życiem nowe uniwersum DC. Nie trzeba pięciu filmów, by skomponować skład jakichś Avengers. Piaskownica już stoi, gotowa do dalszej zabawy. No i po trzecie: bogaty kontekst służy do tego, by wyraźniej obrysować postać samego Supermana. Na tle innych bohaterów widać lepiej, dlaczego to on jest naprawdę super. 
Gunn zresztą sprawnie lawiruje między Scyllą a Charybdą opinii o samym byciu "super". Jeden sceptyk powie, że Superman jest nudny, bo niepokonany. Drugi obrazi się na każdy widok Supermana w tarapatach – no bo jak to, przecież miał być niepokonany. Gunn pokazuje jednak, że do zagięcia Człowieka ze Stali wystarczy byle pistolet przystawiony do odpowiedniej głowy. Stawki więc w filmie nie brakuje. A że nasz bohater raz za razem dostaje w kość? Ważne chyba, że wstaje i walczy dalej. Tym bardziej, że mało który konflikt udaje się tu rozwiązać strategią "uderz mocniej" – nie żeby brakowało w filmie spektakularnych bójek.  
 
Najbardziej spektakularne bójki przyjmują jednak w "Supermanie" kształt zwykłych rozmów. Bo jest jeszcze czwarty argument na obronę przed zarzutem obsadowego "tłoku": taki, że koniec końców liczą się tu przecież (tylko i aż) trzy postacie. Gunn nakręcił po prostu film o Clarku Kencie rozpiętym między dwójką osób. Tak się składa, że o takich samych inicjałach: z lewej ukochana Lois Lane, z prawej arcywróg Lex Luthor. I już castingowo jest to żyleta: Brosnahan urodziła się, żeby zagrać zadziorną Lois (serial "Wspaniała pani Maisel" to jej pięciosezonowe CV), a Hoult i Corenswet ładnie wymieniają się byciem zbyt spokojnym i zbyt rozedrganym. Kiedy ze sobą rozmawiają, kiedy się ze sobą kłócą albo godzą, kiedy się nawzajem słuchają albo nie słuchają – tu znajdziemy prawdziwe efekty specjalne filmu: emocje. Gunn testował to już w "Strażnikach Galaktyki" i wie, że fabuła jest zwykle warta tylko tyle, ile warte są postacie. W sumie podobnie jest z samym Supermanem. Fajnie, że super, ale ostatecznie liczy się man
129''
czwartek, 14 sierpnia 2025
godz. 19:00
piątek, 15 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
piątek, 15 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
piątek, 15 sierpnia 2025
godz. 17:00
sobota, 16 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
sobota, 16 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
sobota, 16 sierpnia 2025
godz. 17:00
niedziela, 17 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
niedziela, 17 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
niedziela, 17 sierpnia 2025
godz. 17:00
wtorek, 19 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
wtorek, 19 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
wtorek, 19 sierpnia 2025
godz. 17:00
środa, 20 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
środa, 20 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
środa, 20 sierpnia 2025
godz. 17:00
czwartek, 21 sierpnia 2025
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
czwartek, 21 sierpnia 2025
godz. 12:00
PIES KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ 2
  • Po powrocie Zuzi z USA znika jej ukochany pies Lampo. Dziewczynka odkrywa, że na stacji czeka na nią inny czworonóg – suczka Luna. Razem z przyjacielem Antkiem wyrusza na pełną przygód wyprawę, by odnaleźć Lampo.

Po udanej operacji w USA Zuzia (Liliana Zajbert) wraz ze swoimi rodzicami (Mateusz Damięcki i Monika Pikuła) wraca do Polski. Na czas jej nieobecności Lampo, czyli znany w całym kraju jako PKPies ukochany czworonóg dziewczynki, zostaje oddany pod opiekę dyrektora stacji kolejowej (Adam Woronowicz). Uporządkowane życie mężczyzny, który zgodził się przyjąć pod swoje skrzydła owczarka szwajcarskiego, zamienia się w chaos wymieszany z bałaganem. Mimo okazjonalnych psot, Lampo wciąż uwielbia jeździć pociągami. Pewnego dnia nie wraca jednak ze swoich wojaży o spodziewanym czasie, a ślad po nim urywa się i nie pomaga nawet nadajnik GPS przypięty do obroży. Spanikowany dyrektor postanawia przygarnąć ze schroniska psa tej samej rasy co Lampo, aby na jaw nie wyszło zniknięcie podopiecznego. Kiedy Zuzia przyjeżdża w rodzinne strony od razu orientuje się, że obecny na stacji zwierzak to nie jej ukochany pies, a w dodatku to suczka i ma na imię Luna. Wspólnie ze swoim przyjacielem Antkiem i nową kudłatą kompanką udają się w pełną przygód podróż, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Lampo. W ślad za nimi rusza oczywiście spanikowany dyrektor.

92''
czwartek, 21 sierpnia 2025
godz. 17:00